Zupełnie przypadkowo powstały te kolorowe stworki, które smakiem i formą przypominają tradycyjne faworki...tylko kolor całkiem odbiega od normy.
Większość przepisów na faworki zwiera w swoim składzie alkohol lub ocet. Niestety zwykłego alkoholu brakło, a octu nie lubię w tym wypieku. A, że chrust musiał być usmażony sięgnęłam po butelkę mojego ulubionego likieru alkoholowego używanego do ciast i deserów , który ma bardzo intensywny, czerwony kolor....Likier ma słodkawy, korzenny smak anyżu, cynamonu, goździków, kolendry, jaśminu, kwiatu muszkatołowego, lawendy, skórki pomarańczowej i wanilii. Ale oprócz tego, niestety-zawiera czerwony barwnik /ale o tym nie chcę pisać w tym momencie....... właśnie kończę buteleczkę z zamiarem zastąpienia jej czymś innym..../.
Efekt widoczny , smak całkiem, całkiem ciekawy...a im cieńsze przygotujemy ciasto tym bardziej chrupiące i delikatne będą nasze chruściki.
- 150 g mąki pszennej
- 50 g mąki ryżowej
- 10 g cukru pudru
- 1 żółtko
- 1-2 łyżki kwaśnej śmietany
- 1 łyżka masła
- 4 łyżki likieru "Alchermes"
- szczypta soli
oraz
- olej do smażenia
- cukier puder do posypania
Wszystkie składniki wymieszać i dobrze wyrobić ciasto. Powinno być gładkie i mieć konsystencję ciasta pierogowego. Ciasto zawinąć w folię spożywczą i wstawić do lodówki. Po ok 30-tu minutach rozwałkować ciasto bardzo cienko i przy pomocy radełka pokroić w pasy/ 10-12 cm/. Naciąć wzdłuż przez środek , przez otwór przewlec jeden koniec i przeciągnąć. W ten sposób powstają typowe, tradycyjne faworki. Ale można również paseczki ciasta wiązać w supełki i uzyskać w ten sposób inny kształt chruścika. Ze skrawków, które pozostały po wycięciu pasków /ponieważ moje rozwałkowane ciasto miało bardzo nieregularny kształt /zrobiłam mini kuleczki, które po usmażeniu są równie mięciutkie.
Gotowe chruściki wkładać na rozgrzany tłuszcz , a po chwili smażenia przewrócić na drugą stronę. Ponieważ ciasto jest czerwone nie widać kiedy jest przyrumienione , a więc należy piec trochę na wyczucie. Usmażony chrust należy układać na bibule ,aby wyeliminować nadmiar tłuszczu.
Przed podaniem posypać cukrem pudrem.
Świetny pomysł ;)
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili myślałam, że na zdjęciu jest jakiś bukiet :D
OdpowiedzUsuńIstne kolorowe szaleństwo! Wyglądają walentynkowo:)
OdpowiedzUsuńkolor faworków jest absolutnie niesamowity :-)
OdpowiedzUsuńniesamowity kolor i pomysł.
OdpowiedzUsuńTak wymijająco napisałaś o tym czerwonym barwniku, że aż musiałam pogrzebać, no i wyszło, że faworki z robaczków, tak jak podejrzewałam. Nie ma tego złego, lepiej natura niż chemia :)
OdpowiedzUsuń....Nie chciałam od razu zniechęcać... Może lepsze robaczki /bo przecież producenci różnych smakołyków dodają je prawie do wszystkiego,co ma czerwony kolor/niż jakieś inne .....EEEEEEE.
Usuń